wtorek, 18 czerwca 2013

Czemu ja sobie to robię?

No i co? Ja chyba siebie nie lubię. Podczas nauki naszła mnie chętka na budyń (o zgrozo... ostatki słodyczy w moim domu), oczywiście że z łyżką masła..... no i oczywiście, że go zjadłam! Cały kubek i to jeszcze z soczkiem z malinek i malinkami (domowej roboty, ale cukru full, jak to w przetworach słoikowanych ;p).

No i miałam za swoje. Co prawda budyń był o 17:00 a ćwiczenia o 21:00, w końcu od razu po jedzeniu ćwiczyć nie należy. Ćwiczenia wieczorne z budyniem w brzuchu to jakaś tragedia. Ciężko się ćwiczyło, brzuch ciężki, a do tego myśli. ze dzisiejszy wysiłek jest na poczet zachcianki. Równie dobrze mogłam nie jeść budyniu, a wieczór spędzić z głową w książkach. By się chociaż czas spędziło pożytecznie.. może jakiś punkt więcej na egzaminie by wpadł. A tak? Nauki brak, tłuszczyk się własnie zastanawia, gdzie by tym razem się umościć, a ja... jestem zadowolona z siebie, że pomimo lenistwa, wygodnej podusi pod plecami przy nauce, wstałam i zrobiłam swoją serie ćwiczeń (od jakiegoś czasu monotonnie... Skalpel+ Tiffany.... zostanie tak dopóki sobie butów do ćwiczeń nie kupię.... poprzednie stare, ciężkie i za wysokie... krępowały mi za bardzo kostkę.... kupiłam je do biegania i niech takie zostaną).

Wracam do nauki, bo budowa reaktorów jądrowych sama się nie nauczy ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz