czwartek, 27 czerwca 2013

Killer podejście drugie

Już wiem czemu nie lubię killera. W sumie jeżeli chodzi o ćwiczenia (ilość kardio w stosunku do zasadniczych), bardziej mi odpowiada niż Skalpel czy Turbo Spalanie. Nie lubię go bo czuję się na końcu oszukana. Jak pewnie wiecie, killer składa się z 3 część. Każda to kardio+ćwiczenia. Ale człowiek pod koniec już nie myśli, a przy 3 kardio Ewa cały czas powtarza, że to ostatnia seria, że już prawie koniec... No i jest efekt jak z sikaniem przed dojściem do domu (Im bliżej jesteśmy domu, tym bardziej nam się, chce... a już przed samymi drzwiami to już jest kryzys totalny, znalezienie kluczy w torebce.. KOSZMAR.... I nie ważne czy do domu mamy 200 m czy kilometr... wytrzymamy... byle do drzwi). To samo tutaj. Wytrzymam, byle do końca tych podskoków... dam radę.... i jak już jest koniec kardio, jak już nasz organizm po prostu się spompował na pajacykach, Ewa każe nam jeszcze pobiegać w pompce, pompeczki biodrem, bioderka do góry i brzuchy. No ja nie daje rady... te ćwiczenia to już robię... w zasadzie jest to sugestia robienia ;)

Najgorsze jest to, ze ja wiem, że nie ważne ile razy zrobię Killera... ZAWSZE dam się nabrać. (Skalpel robiłam wieeele razy a i tak zawsze się nabieram na ilość powtórzeń (przy jednym z ćwiczeń Ewa mówi, jeszcze 10.... potem coś tam mówi dla motywacji, a jak zrobi 10 to wcale nie koniec.... jeszcze jest kilka powtórzeń! Te dodatkowe powtórzenia zawsze mnie zabiją.... Gdybym nie słuchała to bym se mogła noga machać jeszcze trochę.. ale efekt "siku pod drzwiami" się włącza. 

Tak czy inaczej ćwiczymy.... dajemy radę.... (koleżanek zachęconych jest już 3 :D No i jesteśmy 2 zrzucające kg i cm i 2 dla kondycji :D)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz