Po kilku dniach przerwy spowodowanych kontuzją wróciłam do ćwiczeń. Coś sobie nadciągnęłam i mnie strasznie kuło w mostku. Już chciałam iść do lekarza, ale samo przeszło (pewnie jak zwykle syndrom białego kitla się uruchomił-> zdrowieję jak tylko mam iść do lekarza.. u mnie to rodzinne).
Coś strasznego. W domu 27 stopni, duszno a do tego taka przerwa. Czułam się tak jak gdy robiłam skalpel po raz pierwszy. W taką pogodę odpuszczę sobie turbo spalanie czy inne intensywnie biegająco-skaczące programy. Żeby nie było tak na koniec skalpela teraz dodaję sobie 10 min z Tiffanny.
Zdecydowanie nie można robić takich długich przerw (to chyba były 4 dni). Wszystko bolało, przytrzymania to była dosłowna męka. NIGDY WIĘCEJ! Systematyczność.. to najważniejsze.
A teraz idę zjeść arbuza :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz